Uff… Jak gorąco!!!

I znowu przyszły upały. Nie znoszę tego! Maleństwo chyba też nie, bo strasznie się denerwuje…

Właściwie nie wiadomo co z nim zrobić? Zostawić w mieszkaniu? Duszno i ciepło… Wyjść na dwór? Na słońcu za gorąco, w cieniu też nie jest zbyt chłodno. Ech… Trzeba to jakoś przeżyć…

Przypomina mi się zeszłe lato, kiedy byłam w ciąży. Straaasznie znosiłam upały. Można powiedzieć, że spędziłam lato stojąc pod zimnym prysznicem. Fajnie jest urodzić dziecko na początku jesieni, bo do następnego lata jest już odchowane. Niestety zaawansowana ciąża w lecie to dla mnie dramat. Może dlatego, że nawet bez ciąży fatalnie znoszę temperaturę przekraczającą 22 stopnie.

Ale mamy też nowe sukcesy! Maleństwo zjadło dzisiaj SUROWĄ malinę podaną W CAŁOŚCI! A wczoraj wypiło kilka łyżeczek soku z SUROWEGO jabłka! Przełom polega na tym, że jak do tej pory nie jadło nic surowego. A jeśli jadło to wymiotowało…

Mały śpi a ja słucham właśnie piosenki Grzegorza Turnaua “Fabryka klamek”. Wiecie za co najbardziej lubię tego artystę? Za różnorodność i za to, że mimo iż to poezja śpiewana potrafi naprawdę zaskoczyć doborem słów albo muzyki. Ach i jeszcze za jedno! Gdy szłam na jego koncert byłam nastawiona na coś w stylu spokojnego wieczorku poetyckiego, a okazało się, że cała widownia pękała za śmiechu. Zapomniałabym o najważniejszym: przez ostatnie 15 lat nie zdążyłam się nim znudzić. Tak więc tytułem zakończenia: polecam na wieczór Turnaua 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *