Maleństwo od mniej więcej miesiąca nie widziało swojej ulubionej Koleżanki…
Przedwczoraj wreszcie się spotkali. Na początku była nieufność… Koleżanki do mnie i do Maleństwa, Maleństwa do Koleżanki… Po około godzinie zaczęło się wspólne bieganie, ganianie ko(t)a (“t” jest ledwo dosłyszalne), wyciąganie butów z szafy i robienie wszystkiego tego czego nie wolno.
Po kolejnych 15 minutach nastąpił przypływ wielkiej miłości. Zaczęło się od tego, że Maleństwo najpierw przytulało, a potem dawało buziaki Koleżance. Później Koleżanka zaczęła robić “głasu głasu”. Gdy wychodziliśmy oboje przesyłali sobie buziaki w powietrzu.
Jaki z tego wniosek? Przyjaźń przetrwa każdą rozłąkę 😉